9 lutego 2014

" Hello darkness, my old friend I've come to talk with you again "

Ivar Heinsen
34 lata
Doktor patolog
Medyk w obozie
Do obozu trafił przypadkiem, gdy stracił wszystko po prostu szedł przed siebie

DZIENNIK



[Witam wszystkich gorąco z Ivarem!
Zapraszam do wątków!
 Książki wedle której powstał blog nie czytałam, ale mam nadzieję, że dam radę.
W tytule cytat z "Sound of Silence"
 Wizerunek: Charlie Hunnam]

11 komentarzy:

  1. Witamy w obozie i życzymy owocnej zabawy! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hej :) Faria z Last Salvation? xD To jak na razie jesteśmy jedyni, więc wątek? I tak wgl to fajna karta wyszła, przyjemnie się czyta ten dziennik :) ]

    Cara

    OdpowiedzUsuń
  3. [Nic się nie stało :) Co do pomysłu to też nic nie mam... Chyba, że nie masz nic przeciwko jak zaproponuję ci mniej więcej to samo co komuś innemu... Więc Cara mogłaby wrócić z jakiegoś zwiadu, albo byłby atak na obóz, no i została by ranna, więc trafiła by do lekarza? Jak odpowiada to proszę zacznij ^^ ]

    Cara

    OdpowiedzUsuń
  4. To był ten dzień, gdy umysł Inżyniera hasał sobie swobodnie po rozstajach psychicznej równowagi. Oczywiście naukowiec nadal był pochłonięty tworzeniem i szkicowaniem wynalazków na szorstkiej ścianie, ale mamroczenie pod nosem oraz nucenie nad wyraz wesołym głosem nie należało do rzeczy normalnych. Zwłaszcza, gdy nad głowami rozgrywa się apokalipsa, a losy ludzkie ciągle są zagrożone.
    I'm tickled pink
    That things are rosy
    And skies are blue once again
    Do-do-do-do do do

    Cóż Inżynier mógł poradzić na całe to szaleństwo, które go ogarniało? Nic i wcale nie czuł się źle z tego powodu.
    Kolorowe rysunki coraz bardziej zakrywały brudną, wilgotną ścianę bunkra. Mężczyzna wyglądał teraz jak pisanka na Wielkanoc, pokryty kredą od stóp do głów. Musiał jednak pracować wytrwale! Jeśli wszystko pójdzie po jego myśli, za kilka dni odciąży się z niektórych obowiązków przy elektryczności. Przynajmniej z ciągłej kontroli urządzeń. I będzie mógł więcej czasu spędzić na dekorowaniu kolorami miejsca!
    Nagle naukowiec przestał nucić i umilkł, a kreda zatrzymała się w połowie ruchu.
    - Amy, nie teraz - burknął po chwili mężczyzna, którego głos drastycznie zmieniała maska gazowa. Uderzył lekko otwartą dłonią w głowę, jakby próbował coś wybić ze swojego mózgu - Nie jestem głodny kobieto! Przestań, ja tutaj tworze, a ty mi zawracasz głowę takimi głupotami. Cała ty. Ciągle się czepiasz. Nie umrę, bo dzieło jest nieskończone. Sio, sio, sio, sio!
    Jakby w odpowiedzi na słowa Inżyniera, zaburczało mu w brzuchu. No pięknie! Nie dość, że Amy mędzi to jeszcze wywołała u niego ból żołądka. Uparciuch! Ale nie zamierza dać jej forów, o nie. Wytrzyma i dokończy dzieło.
    Nagle naukowiec usłyszał czyjeś kroki. Powolne i spokojne. Zza załomu korytarza wyłonił się mężczyzna. Rozejrzał się dookoła, a gdy jego uważny wzrok padł na Inżyniera zaczął iść w jego stronę. Naukowiec oderwał się od ściany i przyjął niezgrabną pozycję obronną. Kim był ten dziwny mężczyzna?
    To na pewno szpieg! Chce zabrać sekrety, które skrywa Inżynier! Wysłaniec jaszczurek!
    - Nie podchodź! - krzyknął mężczyzna i zaczął machać na oślep rękami. Nieuważnie upuścił kredę, która poszybowała w stronę nieznajomego. Naukowiec jęknął głośno i postawił kilka kroków, by ratować swój skarb, jednak powstrzymała go obecność mężczyzny z miską - Nie! Kredunia! Aaa! I co zrobiłeś, straciłem kredę! To twoja wina, twoja, twoja, twoja. Amy nie śmiej się! Jesteśmy zgubieni...
    Inżynier złapał się za głowę, obrócił dookoła na palcach i upadł na kolana. Świszczący oddech dźwiękiem odbijał się od ścian. Niespokojne palce wynalazcy sunęły po zakurzonej podłodze. Nagle na coś trafiły.
    - Kredunia! - zakrzyknął wesoło i podniósł się energicznie z kolan. Odwrócił się do ściany i zaczął coś na niej szkicować. Po kilku minutach odwrócił głowę do nieznajomego mężczyzny. Spojrzał na niego podejrzliwie, ale też tak jakby pierwszy raz go widział - Kim jesteś? Kiedy tu przyszedłeś?

    [Zaczęłam zacny pomysł :D]

    Inżynier

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Masz jakiś pomysł na wątek ? ]


    Jenny

    OdpowiedzUsuń
  6. Bycie w obozie, bunkrze czy jak zwał tak zwał było szansą na przetrwanie. Na nic więcej. Każdy tutaj kogoś stracił, kogoś i całą resztę. Dom, pracę, przyszłość… Przytłaczające, aż dziwne, że to miejsce nie zostało jeszcze rozsadzone przez natłok negatywnych emocji. Cara zawsze była twarda i pomimo straty jaką jej te czasy wyrządziły oraz bólu z tym związanego, stara się doszukiwać w tym czegoś co ją wzmocni. Może dlatego jeszcze nie postradała rozumu jak niektórzy. Nadal jednak dobrze pamięta czas, gdy przybyła do schronienia, choć na jak długo ono nim pozostanie? Eh… Kobieta, nie głodna, ale spragniona, z kilkoma ranami i bronią, która nie miała naboi. Chciała iść dalej, ale jednak zdecydowała się przyjąć pomoc. Z każdym dniem, gdy nabierała sił wracała do siebie. Nie, nie chciała tak jak niektórzy skończyć z sobą lub obdarować cały świat nienawiścią. Ten azyl jest ostatnią ostoją dobra jakie pozostało na tej planecie, wszystko poza nim… To już inna sprawa. Poznała wiele osób, które potrzebują pomocy, a zapasy uniemożliwiają szerszy zakres pomocy. Frustrujące. Dlatego też zgłosiła się na zwiadowcę. Posiada odpowiednie przeszkolenie, lepsze niż połowa mężczyzn, która mogła by się zgłosić do tego zadania. Ale nie tylko o to chodziło. Kiedyś radosna, teraz zamknięta i wręcz obojętna na wszystko. Zabili kogoś? Przecież teraz to normalne… Jedyne co wewnętrznie ją śmieszy to komiczne marzenia niektórych z ocalałych. Może kiedyś będzie lepiej? Może ktoś naprawi świat? Cara niemal codziennie styka się z tym co jest poza względnie bezpiecznymi murami. Tam trzeba dbać o swój tyłek. Tam prawdopodobnie zginiesz. Sama czasem chciała walczyć z tym całym plugastwem, które się pojawiło na świecie, ale to czcze gadanie.
    Tak jak niemal każdego dnia i dzisiaj ruszyli na zwiad. Grupka trzech osób włącznie z nią. Wszystko szło gładko, gdyby kilka kilometrów za obozem nie natrafili na dysk. Jej i jeszcze jednej osobie udało się wrócić, ale znów stracili jednego człowieka. Po powrocie, kiedy adrenalina opadła dostrzegła i przede wszystkim poczuła rozległą ranę na ramieniu. Nawet nie wiedziała kiedy to się stało i jakim cudem to się stało. Chciała sama się tym zająć, ale kolega ze zwiadu niemal siłą zaciągnął ją do lekarza. Tak, więc zapukała w drzwi i z grymasem na twarzy weszła do pomieszczenia, które robi za gabinet lekarski.

    Cara

    OdpowiedzUsuń
  7. [Witam, bardzo dziękuję :) Co do pomysłów na wątek, niestety aktualnie nie wykraczają poza "idź coś przynieś" i "ojej, mam bubu". Chociaż... Może Suzie podkradałaby Ivarowi bandaże/leki/whatever, bo boi się lekarzy, a ten w końcu by coś zauważył?]

    Suzie Black

    OdpowiedzUsuń
  8. - Nie widziałem cię. Kłamczuch! -Inżynier stanął na palcach, niemalże zdzierając sobie gardło krzykiem, który przez maskę wydawał się jeszcze bardziej skrzeczący. Jego ręka zadrżała, co wpłynęło na gładkość szkicu jakiejś maszyny. Spojrzał gniewnie na doktora, jakby ten robił sobie z niego jakieś żarty. Jakby uważał go za wariata. Wariata! Nie widział go, mężczyzna był tego pewien - Amy też cię nie widziała! Nie widziałaś go prawda? Prawda!
    Naukowiec warknął pod nosem kilka przekleństw. Odwrócił się ponownie do doktora, słysząc jak ten zaczyna coś mówić. Oczy rozszerzyły mu się na widok słoika z zupą, a w brzuchu mimowolnie zaburczało. Zaczął machać dłońmi, żeby odgonić od siebie to uczucie.
    - Nie, nie, nie...! Nie jesteśmy głodni. Chcesz nas otruć, żeby zdobyć kredunię? Bandyta! - zakrzyknął wynalazca przytulając się do ściany, pokrywając się cały kolorowym pyłem. Odchrząknął nieprzyjemnie, dłońmi próbując otoczyć brudną i wilgotną ścianę. Jakby chciał chronić swoje tajemnice.
    Oderwał się jednak od niej gwałtownie i wskazał palcem na doktora.
    - Idź, idź, idź! - pomachał dłońmi, chcąc go odgonić - Sio, sio, sio!
    Doktor jednak nie ruszył się ani na centymetr, tylko nadal trzymał zupę. Inżynier miał minę zbitego psa, choć widać to było tylko po zmrużonych brwiach.
    - Amy, on nie chce iść. Co? Jesteś za nim? Nie Amy! Tylko dlatego, że ładnie wygląda w koszuli? Amy, ty zdrajczyni!
    Obrócił się dookoła, oparł o ścianę i zjechał po niej, siadając na ziemi. Podciągnął kolana pod brodę i objął je rękami, opierając na nich głowę. Westchnął ciężko i nagle... Zaczął wyć niesamowicie głośno.
    - Buuuuu! Nikt mnie nie rozumie! - zajęczał żałośnie, wznosząc ręce "do nieba" i zawodząc jakby co najmniej stracił coś ważnego - Najpierw kredunia, teraz Amy... Jesteś zły, zły, zły!
    Zakrył uszy dłońmi i tupał gniewnie stópkami. Wyglądał niczym rozgniewane dziecko w hipermarkecie. Wściekał się tak jeszcze kilka minut, po czym przestał. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - wyprostował się i poprawił na siad po turecki. Wzruszył ramionami i zachichotał ucieszony.
    - Jeże kosmonauci to nie internauci - zaśmiał się głośno, znowu odwracając się do doktora - Aaa! Pan lekarz, witamy, witamy! Prosimy, usiądź.
    Inżynier usiadł na kolanach i zamiótł miejsce obok siebie dłonią, gestem zapraszając Ivara by się przyłączył.

    Inżynier

    OdpowiedzUsuń
  9. Każdy ma jakieś lęki. Ja zdecydowanie bałam się lekarzy. Teoretycznie można mieć do nich zaufanie, ale nigdy nie wiadomo czy nie uszkodzi ci jakiegoś nerwu przy operacji. Dlatego odkąd znalazłam się w obozie bardzo rzadko starałam się bywać w towarzystwie medyków. Oczywiście na ile było to możliwe. Czasem należało im coś dostarczyć. Lub w chwilach krytycznych gwizdnąć tabletki przeciwbólowe, bandaże i inne takie drobne rzeczy. Nic poważnego, zresztą jak do tej pory nikt tego nie zauważał.
    Tego dnia udało mi się zdobyć trochę podstawowego zaopatrzenia, ale nie obyło się bez kilku obrażeń. Siedziałam w swoim pokoju, jeśli można to tak nazwać, opatrując sobie rękę. Przyłożyłam do rany na lewej dłoni gazę i wszystko porządnie zabandażowałam. Trzymało się dobrze,kilka dni i powinno być po sprawie. Po skończonej czynności zajęłam się rozdzielaniem co gdzie muszę zanieść. Większość rzeczy trafiła do kuchni, zostało mi parę antydepresantów, strzykawek i kroplówek. Zmuszona byłam odwiedzić naszych medyków. Po chwili stałam przed drzwiami umownego gabinetu lekarskiego. W lewej ręce trzymałam wszystkie rzeczy, prawą zapukałam do drzwi.
    - Przyniosłam zaopatrzenie. - powiedziałam, wchodząc do środka. - Gdzie je położyć? Potrzebuje pan czegoś jeszcze?
    Doktor Ivar, chyba najważniejszy medyk w obozie, chyba był w trakcie inwentaryzacji. Przygryzając delikatnie wargę przełożyłam rzeczy do prawej ręki, a lewą schowałam za plecy, z wiadomych powodów.

    Suzie Black

    OdpowiedzUsuń
  10. Inżynier obserwował mężczyznę jak siadał. Nadal uważnie obserwował on naukowca, jakby bojąc się, że coś zrobi. Ten jednak cały czas się radował, jakby w ogóle zapomniał, że przed chwilą był dla doktora nieprzychylny i wrogi. Otrzepał ręce z kurzu i kredy, opierając się o kolorową ścianę, która zapyliła korytarz tęczową mgiełką.
    Gdy Ivar wyciągnął słoik z zupą w jego kierunku, Inżynier zapiszczał jak mała dziewczynka, fanka widząca swojego idola. Choć nie było tego widać to uśmiechnął się szeroko, tylko oczy zabłyszczały mu radością. Skulił się i jak spod kokonu wyciągnął dłoń w stronę zupy. Trącił ją ręką niczym sprawdzający kot. Spojrzał to na danie, to na Ivara z niedowierzeniem w oczach.
    Wziął jednak słoik i patrzył na niego, jakby pierwszy raz w życiu widział zupę. Wyglądało to wszystko niesamowicie dziecinnie, ale co mógł na to Inżynier poradzić? Taki był.
    Mężczyzna otworzył słoik i powąchał niesamowity aromat zupy jarzynowej. Może teraz przesadzał z tą niesamowitością, ale jego osłabione ciało wszystek jedzenia wziąłby za ambrozję. Zachichotał zadowolony, aż było widać jak chodzą mu stopy w ciężkich butach.
    - Patrz Amy, zupa jarzynowa. Taka sama, jak ta którą przynosiłaś do laboratorium. Cudna... - mruknął cicho, rozmawiając sam ze sobą. Odwrócił się do doktora i nadal nie zakręcając zupy... Przytulił się do niego mocno. Całe szczęście zupa się nie wylała, ale Inżynier nie bacząc na jakąkolwiek przestrzeń prywatną Ivara przylgnął do niego jak dziecko spragnione uczuć - Dziękujemy, dziękujemy, dziękujemy!
    Wynalazca puścił Ivara i zakręcił zupę.
    - Ale... Hmm... - zaczął się wahać - Nie mam czym ci się odwdzięczyć, no i... Wolałbym jeść sam lekarzu-sama... Ahhh, to takie głupie.
    Złapał się za policzki jak jakaś onieśmielona uczennica i pokręcił głową.

    Inżynier

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Hahah nie sprawdziłam tekstu przed umieszczeniem i roi się tutaj od powtórzeń oraz błędów, ale obowiązku (lecenia po grę) wymusiły tak słabą jakość, a chciałam jednak odpisać xD]

      Usuń

Archiwum bloga