16 lutego 2014

"W szalonym świecie tylko szaleńcy są rozsądni."

Inżynier
Wiek? Może 34, może 25, może 14, może 56
Technik-specjalista od wynalazków, usterek i instalacji elektrycznej w obecnej kryjówce
Obozowicze znaleźli go w opuszczonej bazie wojskowej

"Alexander? Richard... James? Albo może Bruce?
Bruce Laverdon? Nie, nie, nie... James Terraney? Hmm, też nie. To musi być coś innego.
Ahhh!
Jak ciężko przebić się przez mgłę w moim umyśle. Nie pamiętam jak się nazywam! Dlaczego? Powiedz mi dlaczego tego nie pamiętam!? To ważna rzecz, a ja... Ja... Po prostu nie wiem.
Nazwijmy mnie Inżynierem, dobrze? Przecież musisz się jakoś do mnie zwracać, czyż nie? Tak, tak z pewnością.
To właśnie powiedziałem, nie powtarzaj w kółko moich słów!
Przepraszam.
O czym my to... A tak. Dlaczego Inżynier?
Wydaje mi się też, że przed dostaniem się tutaj coś tworzyłem... Byłem naukowcem? Raczej tak, specjalistą w swojej dziedzinie. Znam się na tym. Jeszcze. Tak mi się przynajmniej wydaje. Naprawiam to i owo, dzięki mnie elektryczność jeszcze działa w tym bunkrze.
Kiedy tu przybyłem?
Może miesiąc temu? Dwa? Pamiętam, że wtedy padał deszcz, było mokro, a dziwne dźwięki przedzierały się przez ścianę wody..."


       Spotkasz go w przelocie. Biegnąc po zapasy czy udzielając pomocy rannym. Zawsze się ukrywa. Zbyt dobrze to robi, przyzwyczajony do tak długiego przebywania sam. Wśród zimnych murów wojskowego bunkra, gdzie przywiodły go pełne nadziei kroki. Ślepa wiara, że wystarczy przeczekać całe zło, które skumulowało się na świecie. Jak szybko ta płocha ufność miała zetrzeć się z okrutną rzeczywistością, a Inżynier już nigdy nie miał być tym samym człowiekiem.
      Jest niczym cień, który nosi odrobinę sponiewieraną gazową maskę. I nigdy jej nie zdejmuje, chyba, że to tylko tobie nie udało się uchwycić widoku jego ust. Ludzie szepczą po kątach, że zdarzył się straszny wypadek, jednak sam bohater plotek zawzięcie milczy.
      Bo czym ma się chwalić? Trudnościami z oddychaniem i ohydnym wyglądem, objawiającym się spieczoną, ropiejącą oraz siniejącą skórą? Odpychającymi przypadłościami sprawiającymi, że z takim strachem podchodzi do kontaktów międzyludzkich? Incydentem, który był wynikiem nadzwyczajnej głupoty o którą nie powinno się posądzać naukowca? Nie, nie ma się czym chełpić. Jedno jest pewne - pokój pełen wojskowych, eksperymentalnych specyfików już nigdy nie zostanie otwarty. I tylko Inżynier wie, gdzie leży klucz.

     Czasem w nocy słychać głuche chichoty i niespokojne słowa. Następnego dnia większość ścian bunkra jest pomazana kredą, a napisy głoszą niezrozumiałe hasła oraz przedstawiają skomplikowane, naukowe wzory. Na co? Nikt tego nie wie. Czyżby stały mieszkaniec bunkra był szalony? Wydaje się, że tak. Czasem Inżynier z kimś rozmawia, dzieli się sekretami z nieistniejącą osobą, niejaką Amy. Kim ona jest w głowie szaleńca? Dziewczyną, żoną, przyjaciółką? Ciężko ci powiedzieć, jednocześnie nie chcąc wyjść na wścibską osobę. Trudno też złapać kogoś, kto pojawia się wśród ludzi tylko w razie nagłej potrzeby: braku narzędzi, jedzenia czy opieki lekarskiej. Niektórzy jednak mówią, że stan psychiczny Inżyniera jest płynny. Czasem przemawia jak prawdziwy, butny i egocentryczny wynalazca, niekiedy zachowuje się jak wariat o odrobinę dziecinnym umyśle.
   Co spowodowało taki stan? Można strzelać w samotność, opary bunkra, bezsilność czy inne sprawy. Wiedz jednak, że Inżynier nie jest skłonny do wyznań na swój temat, więc odbijać się będziesz od tafli plotek jeszcze długi czas.

    Nie odmówisz mu jednak inteligencji i sprytu. W końcu utrzymywanie całej maszynerii kryjówki to nie lada praca. I to nie dla rozchwianego wariata. Coś większego musi się kryć za maską niestabilności. Pamięć o dawnym życiu i umiejętności godne rzetelnego uczonego. Jakim cudem to pamięta, skoro nikomu nie potrafi powiedzieć swojego prawdziwego imienia, wieku czy nazwy uczelni na której studiował.
    Dziwi cię to jeszcze bardziej, gdy kolejny raz przyplączą ci się między nogami części jakiegoś wynalazku, a na ścianie zauważysz skomplikowany szkic. Ciekawe, ile niesamowitych i innowacyjnych rzeczy ukrytych jest w głębokich cieniach bunkra, w kryjówce Inżyniera.

    Może kiedyś będzie okazja by zweryfikować wszystkie plotki.
    Może tajemnica kryje się w pierścieniu z którym się nie rozstaje?
    Jeśli podejdziesz do Inżyniera odpowiednio, może sam ci powie?

    Tylko z kim chciałbyś rozmawiać?
    Z odrobinę tchórzliwym, samolubnym i zapatrzonym w badania mężczyzną?
    Czy z rozemocjowanym i nieprzewidywalnym w działaniach geniuszem?


[Witam wszystkich bardzo serdecznie z panem Inżynierem :) Tak, nie ma imienia i raczej szybko go nie będzie miał. 
Zapraszamy bardzo ciepło na wątki, prosimy się nie bać - naukowiec gryzie i drapie głównie w obronie siebie oraz kredy. Piszemy czasem dość długo (choć tu może być ugoda) i jesteśmy zawsze chętni na bardzo szalone wątki. Czasem rzucamy pomysłami - zależy czy to "dzień wenowy" :)
Cytat: "Ran" Akira Kurosawa
Wizerunek: AZskylineGTR]

13 komentarzy:

  1. [Witam pana Inżyniera i chcę wątek :P Mimo załamania mój Ivar się troszczy o innych, więc może się zainteresować kimś kto chodzi z maską gazową na twarzy. Stwierdzi, że Inżynier długo nic nie jadł i przyniesie mu jakąś zupę, a przy okazji spróbuje wybadać sytuację? :D]

    Ivar

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. A dziękujemy, dziękujemy :D Mamy nadzieję zabawić tu z Indżim na dłużej!

      Usuń
  3. [Jak masz pomysł to wal. Mogę wyruszyć nawet po spinacz :)]

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Ok, ale ja nie zaczynam :P. Oddaję ten zaszczyt Inżynierowi, niech się wysili.]

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Załatwiłaś mnie tym rozpoczęciem, nie wiem co napisać :P ]

    Jenny jak zwykle przed wyruszeniem po zapasy, postanowiła popytać innych obozowiczów o ich specjalne zachcianki. Po sporządzeniu listy rzeczy niezbędnych, wzięła swój dziennik i sumiennie zaczęła coś w nim spisywać.
    - 4.18.22.8.100.24.66.3.100.44.1.81.100.42.0 - mówiła głośno sama do siebie. Nie przejmowała się zdziwionymi spojrzeniami przechodzących osób, wiedziała że i tak nikt nic nie rozumie, więc czuła się bezpiecznie. Kod liczbowy był bezpieczny. Kontynuowała zapisy.
    - Jen - rozległ się męski głos - nie zapomnij o antybiotyku.
    - Wiem, mam to wszystko zapisane. Nie musisz się o nić martwić - zapewniła.
    Mężczyzna uśmiechnął się i znikł w ciemnym korytarzu.
    Jenny w obozie była od niedawna. Wciąż pamiętała jak trudno było jej się tu zaaklimatyzować i zdobyć zaufanie obozowiczów, ale w końcu jej się to udało i mogła objąć funkcję Zaopatrzeniowca.
    Po napisaniu ostatnich liczb w swoim pamiętniku była już gotowa na podróż. Szczerze powiedziawszy, wolała by iść sama z innymi zaopatrzeniowcami, niż ciągnąć za sobą Inżyniera, wariata jak mówią inni. Obawiała się, że opóźni on wędrówkę, albo co gorsza, dołączy do szerokiego grona Tułaczy.
    - No nic - powiedziała do siebie - więc w drogę.
    Zagłębiając się coraz dalej w ciemne korytarze dobiegł ją dziwny odgłos.
    - Wziuuuuuuuum!

    [Proszę bardzo :)]

    Jenny

    OdpowiedzUsuń

  6. Dziewczyna widziała tego mężczyznę pierwszy albo drugi raz. Sama nie wiedziała jak ma się czuć i zachowywać w jego obecności. Przywitać się, czy nie. A przez jego zachowanie chciała usiąść i płakać lub śmiać się, albo jedno i drugie. Inżynier wyciągnął dłonie z białym proszkiem w kierunku Jenny.
    -Że co mam zrobić ? - spytała nie wierząc własnym uszom. Uśmiechnęła się - zachowaj to, jeśli znajdą nas jaszczury, sypniemy im to w oczy.
    Czym by go tu zająć, żeby nie sprawiał kłopotu. Dać mu patyk ? Lepiej nie, jeszcze mi przyłoży, myśląc że jestem jedną z gadów. Wiem. Dziewczyna schyliła się i z torby wyciągnęła swój pamiętnik i długopis. Nie przeszkadzało jej to, że otworzyła dziennik na stronie z zapiskami. Tego szyfru nikt nie złamie. Wyrwała czystą kartkę i razem z długopisem podała mężczyźnie.
    - Jak będzie ci się nudzić, możesz coś popisać, lub zrobić co tam lubisz robić.
    Miała nadzieję, że to go zajmie podczas długiej podróży. Wyciągnęła dłoń w głąb tunelu, wskazując mężczyźnie drogę.
    -Więc czego szukamy ? - spytała po chwili.

    Jenny

    OdpowiedzUsuń
  7. Dni w tym cholernym obozie ciągnęły mi się niemiłosiernie. Zwłaszcza, że czasem trudno było stwierdzić czy jeszcze jest dzień czy już noc... Kiedyś pewnie zwariuję przez to miejsce, ale jakoś mi się nie kwapi aby wychodzić na zewnątrz. Dobrze, że mój zegarek jeszcze działa, chyba tylko dzięki niemu jakoś się orientuję.
    I tak mam za dużo wolnego czasu, więc kiedy akurat nie mam żadnych pacjentów sprawdzam jak trzyma się reszta ludzi w obozie. Wiele osób lekceważy swoje objawy, albo raczej nie chce się przyznać, że coś im jest. Muszę mieć oko zwłaszcza na tych co opuszczają obóz, już dwoje złapało infekcję z czego tylko jeden się przyznał, a w takich warunkach nie możemy sobie pozwolić na epidemię, bo antybiotyków nie starczyłoby pewnie nawet dla połowy.
    Jakby tego było mało, teraz, po tych kilku dziesięciu dniach tutaj znaleźli się kolejni „mądrzy”. Ja rozumiem, że jest ciężko, że zapasy żywności ciągle się kurczą i że mamy na utrzymaniu dzieci. Sam odpuszczam sobie część posiłków, ale niektórzy chyba postanowili zagłodzić się na śmierć. Niektórzy się nawet z tego śmieją, mówiąc, że głodówki są zdrowe. Owszem, ale jeśli potem wróci się do normalnego i zdrowego trybu odżywiania. I wiem, że zdrowy człowiek może przeżyć bez jedzenia nawet do dwóch miesięcy, ale niektórym niedługo zaczną siadać organy.
    Miałem tu już kilka omdleń i napadów drgawek, więc postanowiłem zawrzeć z kucharkami mały układ, żeby zapisywały kto i kiedy odbierał swoje racje żywnościowe. Zresztą Radzie chyba też się przydadzą te informacje.
    Po kilkunastu dniach miałem już całkiem ładną rozpiskę, na razie nie było jeszcze dramatycznie, ale z kilkoma osobami już sobie uciąłem pogadankę, że czasem jednak jeść trzeba. Jednak jedna rzecz szczególnie zwróciła moją uwagę, na liście nie było jednego osobnika, którego co prawda nie widywałem często, lecz to wystarczyło abym zanotował w umyśle fakt o jego istnieniu o jego istnieniu.
    Ludzie nie znali jego imienia, nazywali go Inżynierem i chyba każdy miał inną wersję czemu chodzi w masce przeciwgazowej. Mnie interesował tylko fakt, że o ile nie ma pod nią własnej spiżarni to niedługo będziemy mieć o kolejnego obozowicza mniej.
    Postanowiłem działać, wziąłem z kuchni dużą porcję gorącej zupy w słoiku i na swój cel obrałem głębsze korytarze bazy, ponoć tam właśnie przesiadywał Inżynier. Nie było to bardzo trudne, zwłaszcza gdy po kilku chwilach poszukiwań usłyszałem różne dźwięki które wydawał. Od zwykłej krzątaniny do gadania do kogoś. To akurat mnie zdziwiło, nie sądziłem, że ktoś utrzymuje z nim kontakty, raczej każdy miał go tu za wariata.
    Gdy w końcu dotarłem do jego kryjówki, musiałem stwierdzić, że mieli rację. Siedział tam sam, więc gadał do siebie i niemal rozpaczał gdy przypadkiem wypuścił kredę w moją stronę.
    Powiem szczerze, że chyba na kilka minut aż mnie zamurowało. Nie tego się spodziewałem. Co prawda mówili, że szalony, ale chyba myślałem, że to tylko lekkie rozchwianie emocjonalne, czy załamanie nerwowe. Kiedy w końcu mężczyzna ponownie zwrócił się do mnie odpowiedziałem.
    -Jestem Ivar, tutejszy doktor i przyszedłem tu parę minut temu, przecież mnie widziałeś. - Powoli i spokojnie, nie wiem na ile jest zachwiany, więc lepiej żeby nie widział we mnie nieprzyjaciela.- Słuchaj, zauważyłem, że od dłuższego czasu nic nie jadłeś, więc przyniosłem ci nieco zupy. Czasem trzeba jeść, wiesz? Inaczej człowiek powoli umiera.
    Inżynier ciągle patrzył na mnie podejrzliwym wzrokiem, więc wyciągnąłem w jego stronę słoik zupy jarzynowej, ciągle była bardzo ciepła. Miałem nadzieję, że łatwo się uda go nakłonić do zjedzenia jej, jakoś nigdy nie byłem dobry w negocjacjach i nakłanianiu ludzi, do tego wariatów. Dlatego właśnie wolałem pracować z martwymi pacjentami.

    Ivar

    OdpowiedzUsuń
  8. [Witam, witam ^^ Chyba powinnam uznać wprowadzenie zdjęciem w błąd za komplement. Jedyny pomysł, jaki mi przychodzi do głowy to taki, że Inżynierowi czegoś zabraknie i Suzie będzie miała mu to przynieść. Oczywiście jeśli masz lepszy mów ;) ]

    Suzie Black

    OdpowiedzUsuń
  9. [Podoba mi się, bardzo dobry pomysł ^^ Wydaje mi się, że w takim razie muszę zacząć, więc już się biorę za pisanie ;) ]
    Jeżeli istniała jakaś osoba, której się obawiałam i wolałam nie denerwować to zdecydowanie był to Inżynier. Przypominał szalonego naukowca. Nie, czekaj, on był szalonym naukowcem. Przechodziły mnie ciarki za każdym razem, gdy miałam się z nim spotkać po coś sam na sam. Jak można zawierzyć funkcjonowanie obozu kolesiowi, który nie pamięta jak ma na imię i był w tej bazie już wcześniej? Ja rozumiem, że znał się na sprzęcie jak nikt inny, ale chyba można było go zastąpić kilkoma osobami. Mimo mojego sceptycznego podejścia do jego osoby nie można było zaprzeczyć, że posiadał ponadprzeciętną inteligencję. I czasem nawet ja czegoś od niego potrzebowałam. Właśnie nadszedł czas, by odwiedzić jego pracownię, laboratorium czy co to tam właściwie było. Przez blisko 5 minut stałam pod drzwiami z niezbyt zadowoloną miną i w końcu zdecydowałam się zapukać. Otworzyłam je i weszłam do środka, od razu rozglądając się po pomieszczeniu.
    - Przepraszam... - zaczęłam cicho. - Jest tu ktoś?
    Mimo wszystko stałam w takim miejscu, że szybko mogłabym wybiec z tego pomieszczenia. Tak na wszelki wypadek.

    Suzie Black

    OdpowiedzUsuń
  10. [Przepraszam jeśli są jakieś błędy, ale wszelakie programy do pisania zastrajkowały. Bunt maszyn się zaczyna D:]



    -Widziałeś, rzuciłeś we mnie kre...a zresztą nieważne- burknąłem pod nosem bardziej do siebie niż do Inżyniera. Wolałem się z nim nie kłócić, zwłaszcza gdy jest w takim stanie. I tak już chwilę potem zostałem oskarżony o próbę otrucia i kradzieży kredy. Twierdził też, że nie jest głodny, choć jego ciało mówiło mi co innego. Na widok jedzenia oczy aż mu błysnęły, a brzuch zaburczał tak głośno, że dobrze to usłyszałem, mimo dzielących nas metrów.
    Co prawda nie miałem do czynienia z przypadkami takimi jak Inżynier, w końcu do psychiatry mi daleko, ale wiedziałem, że z takimi trzeba postępować spokojnie i cierpliwie. Dlatego dalej stałem z zachęcająco wyciągniętą zupą gdy zaczął mnie wyganiać. Nic z tego. Nie dam nikomu tak po prostu zdechnąć z głodu, nie na mojej warcie. Miałem właśnie się odezwać i spróbować przekonać, że mam czyste intencje, gdy znów zaczął rozmawiać, a raczej kłócić się, z Amy. Nie mam pojęcia kim niby jest Amy, ale byłem jej wdzięczny. Może była ona głosem jego zdrowego rozsądku? A przynajmniej jego resztek. Nie wiem, ale najwyraźniej zgadzała się ze mną, dobrze mieć jest wsparcie w takiej sytuacji, nawet jeśli wyimaginowane.Niestety, zamiast posłuchać kogokolwiek, mężczyzna dostał ataku gniewu, wtedy się trochę wystraszyłem. Opuściłem rękę ze słoikiem, nie chciałem przecież, żeby Inżynier go potłukł. Byłem nawet gotów, żeby w razie czego się przed nim bronić, w końcu nie wiedziałem do czego może być zdolny. Chyba nikt tak naprawdę nie spędził z nim zbyt wiele czasu. Nikt chyba nie jest w stanie stwierdzić jak bardzo jest rozchwiany i, co ważniejsze, czy może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa innych. Stwierdzili, że to dzięki niemu baza jeszcze działa i zostawili go tutaj samemu sobie. Nikt nawet nie sprawdził czy ma co jeść, pić, czy nie potrzebuje pomocy... wiem, że nie każdy zna tego naukowca, że niektórzy nawet nie wiedzą nawet o jego istnieniu, ale Rada, ci co wiedzieli... Interesowali się nim tylko gdy czegoś potrzebowali, albo zabłądzili i przypadkiem na niego wpadli. To nie tak powinno wyglądać.
    Spojrzałem na Inżyniera, który rzucał się po podłodze jak dziecko któremu rodzic nie chciał kupić upragnionej zabawki. Ktoś inny mógłby uznać ten widok za żałosny. Nie ja. Dla mnie żałosne było to, do tego dopuszczono. Nie mówię żeby naukowca zaraz przeprowadzać do centrum obozu, ale nikogo by chyba nie bolało zajrzeć tu co drugi dzień. Dobra, wygląda na to, że ja będę musiał to robić. Ech, pięknie, zacząłem się przejmować...
    Na szczęście mężczyzna akurat się uspokoił i zaczął się zachowywać jakby nic się nie stało. A raczej jakby zapomniał, że cokolwiek się stało. Ale przynajmniej pamiętał już kim jestem i był o wiele bardziej przyjacielski niż wcześniej. Uznałem to za dobry znak i przysiadłem się tak jak prosił. To wydał mi się idealny moment aby spróbować jeszcze raz przemówić mu do rozsądku.
    -Wiesz, tak sobie pomyślałem, że możesz być głodny, więc przyniosłem ci trochę zupy. Bardzo smaczna.
    Powiedziałem zachęcająco i czekałem na reakcję. Oby tym razem była bardziej pozytywna.

    Ivar

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdążyłam już zauważyć, że naukowca nie ma u siebie. Już miałam wyjść, gdy nagle ktoś wskoczył do środka, posypał mnie czymś i zaczął gadać o Kopciuszku. Cóż... Mogła to być tylko jedna osoba. Jęknęłam i odwracając się spojrzałam na szalonego Inżyniera. Teraz to zupełnie upewnił mnie w moich przekonaniach. Kichnęłam cicho z powodu unoszącego się w powietrzu kolorowego pyłku. Co on, cholera, we wróżkę się bawi?! Mamy apokalipsę, ludzkość w zagładzie, bla bla bla, a temu wzięło się na zabawy.
    - Przepraszam... - zaczęłam powoli spokojnym tonem. - Ale ja nie idę na bal. Przyszłam tu, żeby prosić cię o pomoc.
    Głęboki wdech i wydech. Nie wiedziałam, czego mam się po nim spodziewać. Z entuzjazmem stwierdzi, że mi pomoże, czy wyrzuci mnie z krzykiem z pomieszczenia?
    - Czy mógłbyś wykonać urządzenie, które pomoże w wykrywaniu Tułaczy? - zapytałam z nadzieją w głosie, nadal uważnie obserwując mężczyznę. - Oczywiście chętnie ci pomogę...
    Nie wiedziałam, co więcej mogę powiedzieć, by przekonać go w razie czego do współpracy. Kolejny raz kichnęłam, tym razem nieco głośniej. Nie wiem czym mnie obsypał, zresztą kichałam po wszelkich pyłach. No cóż... Uśmiechnęłam się delikatnie do mężczyzny, czekając na jego reakcję. Przy okazji delikatnie zaciskałam pięści, jakby to miało pomóc w odgonieniu odmownej decyzji.

    Suzie Black

    OdpowiedzUsuń
  12. Kamień spadł mi z serca widząc, że tym razem chyba mi się udało. Inżynier wziął zupę, zaczął się niezwykle radować i taktować słoik jakby był to najcenniejszy przedmiot na świecie. Aż czekałem aż zacznie syczeć pod nosem „Myyy precious” ale tak się nie stało. Zamiast tego...przytulił mnie.
    Dobra, tego się nie spodziewałem. Właściwie po tym co już tutaj z nim przeszedłem to raczej była ostatnia rzecz której bym się spodziewał.
    Mimo, iż Inżynier dość mocno naruszał moją przestrzeń prywatną, nie odtrąciłem go., ale też nie odwzajemniłem uścisku. Jedyne co zrobiłem to poklepałem go jedną ręką po plecach. Może potrzebował nieco bliskości innej osoby? Byle żeby nie przesadzał. Na szczęście po chwili mnie puścił i podziękował za zupę.
    - Nie musisz mi się niczym odwdzięczać. Dbanie o innych to właściwie mój obowiązek. Możesz mi jedynie obiecać, że będziesz jadł. Wiem, że pewnie masz masę ważnych spraw na głowie, ale nie możesz się tak zaniedbywać.
    Po mojej odpowiedzi naukowiec chyba się nieco zmieszał. Powiedział, że woli jeść sam. Czyżby to przez jego twarz? Możliwe, że przynajmniej część plotek krążących o wynalazcy była prawdziwa. Co prawda raczej nie miał pod tą maską nic co by mogło mnie zszokować, ale lepiej zaakceptować jego prośbę.
    -Nie jadasz przy ludziach? Ech, miałem taką znajomą, wiecznie na diecie...-powiedziałem wstając i otrzepując się z tego całego kolorowego pyłu – Dobrze, w takim razie zostawię cię żebyś mógł spokojnie zjeść. - Już skierowałem się do wyjścia, gdy pomyślałem jeszcze o jednej rzeczy – Co powiesz na to, żebym wpadał tu co kilka dni i sprawdzał jak się miewasz?
    W sumie to nie miało być pytanie lub prośba. I tak miałem zamiar tu przychodzić i mieć na oku tego niezrównoważonego naukowca, jednak chciałem żeby Inżynier miał tego świadomość. Może jego umysł zakoduje sobie tę informację i następnym razem będę miał mniej problemów.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga